Wydaje się wam, że poczciwe jalapeno jest tak ostre, że aż ciężko je przegryźć? Na świecie są naturalne produkty, które potrafią być ponad sto razy bardziej pikantne!
Jak zmierzyć, które danie jest ostre, a które takie sobie? Przecież w zależności od firmy produkującej przyprawy cayenne i papryka będą smakować inaczej. Przepyszne halaszle też może zmieniać smak, bo inne będą proporcje dodanych składników. No i – co istotne – każdy z nas inaczej reaguje na przyprawy.
Te same pytania zaprzątały uwagę niejakiego Willbura Scoville’a, który na początku XX wieku wymyślił skalę ostrości potraw. Do dziś – na jego pamiątkę – nazywa się ją SHU, czyli Scoville Hotness Unit. Amerykański chemik wiedział, że za pikantność danej potrawy odpowiada alkaloid zwany kapsaicyną (trans-8-metylo-N-wanilino-6-nonenamid, C18H27NO3). Opierając się o to, stworzył skalę, która rozciąga się od zera do… szesnastu milionów. Oczywiście krańcowej wartości odpowiada tylko jedna substancja – czysta kapsaicyna, którą stworzyć można tylko w warunkach laboratoryjnych.
Co jest na początku skali? Ano nasza poczciwa słodka papryka, którą bez problemu kupimy na bazarkach całej Polski. Wbrew powszechnemu mniemaniu w ogóle nie jest ona ostra, bo nie zawiera nawet ździebła kapsaicyny.
Zwróćmy więc uwagę na smaki, który każdy z nas kojarzy – jalapeno ma od 2500 do 8000 punktów SHU. Pieprz cayenne jest ostrzejszy – ma od 30 do 50 tysięcy punktów SHU. Co z piri-piri? O tu już jest całkiem nieźle – rosnąca w Afryce papryczka chili może mieć 350 tysięcy SHU.
Ale wszystko to nic, w porównaniu do znanej z Indii papryczki Naga Jolokia (w tłumaczeniu Wężowa papryka chili). Ta ma ponad milion punktów SHU. Jak to smakuje? Weźcie na język odrobinę cayenne i wyobraźcie sobie smak około 20-30 razy ostrzejszy. Do czego służy? Naga Jolokia jest suszone, sproszkowane, by z mączki wyrabiać nadzienie do bomb służących w Indiach do odstraszania słoni.